LukaszWyrak

joined 3 years ago
[–] [email protected] 1 points 7 months ago (1 children)

W Warszawie też jest biblioteka na skłocie Zaczyn.

 

Kim jesteś wg. Remika?

 

Saudyjscy strażnicy graniczni zostali oskarżeni o zabicie setek migrantów, głównie Etiopczyków, między innymi przy użyciu artylerii — poinformował w poniedziałek dziennik "The Guardian", powołując się na raport organizacji ochrony praw człowieka Human Rights Watch (HRW) z siedzibą w USA. W raporcie czytamy m.in., że strażnicy strzelali z bliskiej odległości do osób zatrzymanych po przekroczeniu granicy. Funkcjonariusze straży kazali ocalałym wybierać kończynę, w którą mieli zostać postrzeleni.

 

Strażnikowi miejskiemu w Katowicach wysmarowano szafkę odchodami. Komendant miał zastosować odpowiedzialność zbiorową. Do tego dość nietypowego zdarzenia doszło w siedzibie Straży Miejskiej w Katowicach przy ulicy Żelaznej. Jednemu ze strażników, ktoś wysmarował służbową szafkę na rzeczy odchodami. Część pracowników jest oburzona tym, że komendant miał ukarać wszystkich znajdujących się na zamianie.

 

Firma AGMAZ która w kwietniu nasłała Rutkowski Patrol do rozbicia strajku kierowców dalej wyzyskuje pracowników z Azji Środkowej.

 

Dawna dyrektor finansowa OceanGate ujawnia, że podjęła decyzję o odejściu z firmy, kiedy jej szef, Stockton Rush, zaproponował jej objęcie stanowiska głównego pilota łodzi. Propozycja ta nastąpiła w wyniku zwolnienia poprzedniego pilota Titana, który wyraził obawy dotyczące bezpieczeństwa łodzi podwodnej.

 
 

Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował badanie, z którego wynika, że główną przyczyną obecnej inflacji jest skokowy wzrost zysków firm. Zdaniem autora tego badania nie wynika jednak z tego fakt, że kapitaliści są chciwi. Jego zdaniem to wina pracowników, bo zbyt wolno podnoszą sobie wynagrodzenia. Nie żartuję. Koleś na serio coś takiego napisał:

 

Polecam bardzo dobry tekst o tym jak rząd PiS po cichu otworzył Polskę na imigrantów i popełnia wszystkie te błędy, które popełniły Niemczy, czy Szwecja, czyli nie udziela żadnego wsparcia migrantom, skazuje ich na wyzysk ku uciesze polskich januszów biznesu.

Poniekąd Polska nie ma innego wyjścia bo rozwój tego kraju oparty jest nie na innowacjach ale taniej sile roboczej i by to utrzymać musi otwierać się na migrantów. PO też nic nie zmieni.

"A po wyborach i ewentualnej wygranej opozycji? Też nie sądzę. Z prostego powodu: pomoc migrantom oznaczałaby pójście na zwarcie z przedsiębiorcami, którzy wykorzystują ich trudną sytuację. Wymagałoby to wzmocnienia inspekcji pracy i ograniczenia umów śmieciowych, które pozwalają wymagać od filipińskich, gwatemalskich i innych robotników pracy po 300 godzin w miesiącu, bez urlopów i zwolnień lekarskich. Tak się jakoś dziwnie składa, że prawa pracownicze są takie same dla robotników z Polski, jak i innych krajów, takie same są więc mechanizmy ich łamania. Trudno sobie wyobrazić, by politycy PO zapragnęli nagle zawalczyć z patologiami na rynku pracy."

 

Wklejam całość bo to jest piękne:

"Tomasz Hajto kończy 50 lat. Jeden z najbardziej znanych polskich piłkarzy początków tego stulecia w Niemczech zapisał swoją najlepszą piłkarską kartę w karierze. Przeżył też wiele ciekawych przygód, o których opowiedział w swojej autobiografii "Ostatnie rozdanie", napisanej z dziennikarzem Cezarym Kowalskim.

Hajto po bardzo dobrej grze w polskiej lidze, w 1997 r. przeniósł się z Górnika Zabrze do MSV Duisburg. Tam przeżył niemałe zaskoczenie, gdy dowiedział się, że musi płacić szczególnego rodzaju podatek.

— Podczas meldowania się w urzędzie musiałem odpowiedzieć na trochę pytań: podać adres, swoje dane, pokazać zezwolenie na pracę. Padło też pytanie, czy jestem katolikiem. Robert, który mi towarzyszył, wyjaśnił mi po polsku: "Pytają cię o katolicyzm. Gdy jesteś katolikiem, płacisz siedem procent od zarobków netto na Kościół w Niemczech. Musisz się zastanowić, bo co będziesz miał wspólnego w Niemczech z Kościołem, skoro jesteś Polakiem?". Odpowiedziałem mu: "Jestem Polakiem, jestem wierzący, zapłacę" — wspominał Hajto.

Polski piłkarz zaczynający karierę w Bundeslidze zmienił zdanie. — Minęły dwa dni i tak sobie pomyślałem: "Co ja mam właściwie z Kościoła w Niemczech? Nic, to jest dla mnie tylko obowiązkowy podatek". U nas w kraju to co innego – daję na tacę dobrowolnie. Wszyscy w Polsce mi zresztą doradzali: "Po co będziesz płacił jakiś podatek, lepiej przyjedź, daj tu na tacę tysiąc złotych. Nie ma czegoś takiego jak obowiązkowy podatek na Kościół. To jest skandal. Sam powinieneś dawać, bo jesteś wierzący, a nie dlatego, że ktoś cię zmusza". No i wróciliśmy do urzędu z Robertem, który zaczął wyjaśniać: "On mnie źle zrozumiał, chciał powiedzieć, że nie jest katolikiem i nie będzie płacić" — wyjawił Hajto, przytaczając słowa swojego znajomego.

Reprezentant Polski nie płacił zatem wspomnianego podatku, ale czuł się zobowiązany dać więcej "na tacę" w rodzinnym Makowie Podhalańskim, gdzie według Hajty 98 proc. mieszkańców deklarowało się jako praktykujący katolicy. — Taki czułem wewnętrzny przymus — wspominał.

Na losy Hajty w Niemczech wpłynął jeden gest. — W czwartym roku podczas jakiegoś spotkania, wychodząc na murawę, jak zwykle się przeżegnałem. Okazało się, że na trybunach był gość, który pracował w urzędzie skarbowym, w którym składałem dokumenty przy meldunku. Kiedy zobaczył, jak robię znak krzyża, wrócił do pracy i doniósł na mnie, że najprawdopodobniej jestem katolikiem — opowiadał Hajto.

W jego sprawie korespondowały ze sobą kurie z Niemiec i Polski. W końcu do Duisburga dotarły informacje, że Hajto był chrzczony, miał bierzmowanie i ślub kościelny. — Któregoś dnia pojechałem na stację benzynową, zatankowałem, wziąłem bułkę i "Bilda", poszedłem do kasy, żeby zapłacić kartą, a kasjerka mówi: "Przykro mi, ale muszę zatrzymać kartę". Odpowiedziałem: "Pani poczeka, mam kredytową". Daję jej kredytową, a ta kobieta powtarza: "Muszę zabrać kartę". Pomyślałem: "K****, co jest grane?!". Wyciągnąłem kartę z PKO, którą dostałem w prezencie, i powiedziałem: "Niech pani spróbuje z tą". "Niestety, tę też musimy zabrać" — przypominał były już zawodnik.

Okazało się, że jego konto zajęła skarbówka, co dla samego Hajty było kuriozalne: "Wjeżdżam na stację autem za 100 tys. marek, a nie mam na paliwo". Na stację benzynową przyjechał jego przyjaciel, który przywiózł 200 marek w gotówce i pomógł mu zapłacić. — Przy okazji wręczył mi jakiś papier: "Tu masz wydruk ze skarbówki. Chodzi o zaległy podatek kościelny. Masz 24 godziny, żeby zrobić przelew, inaczej możesz iść do więzienia". Zagrzałem się wtedy jak nigdy. Jak, k****? Za moją wiarę mam iść do więzienia? Mam płacić nie w moim kraju, nie w Polsce, którą kocham i w której się wychowałem? Mam iść do więzienia za wiarę w Niemczech, gdzie tylko pracuję?

Hajto dowiedział się, że musi zapłacić 100 tys. marek i 50 tys. marek kary za próbę zatajenia, że jest katolikiem. – Trudno mi w to było uwierzyć – Kościół zablokował mi konto. Bo takie miałem pierwsze odczucie – że zrobił to nie urząd skarbowy, tylko Kościół. Groził mi proces i kara finansowa za to, że chciałem uniknąć podatków — wspominał Hajto.

Ta przygoda nie wyhamowała jego kariery w Niemczech. Z Duisburga Hajto zrobił krok do przodu, przenosząc się do Schalke Gelsenkirchen, z którym walczył wkrótce o mistrzostwo Niemiec. Razem z Tomaszem Wałdochem ostatecznie byli drudzy na mecie Bundesligi, ale i tak zapisali się w historii klubu z Zagłębia Ruhry."

 

Firma próbowała ukryć te informacje.

 

view more: next ›